Przejdź do głównej zawartości

Wooden Dreams.

Gdy byłam mała, moim marzeniem było granie na skrzypcach. Potrafiłam leżeć na łóżku i wyobrażać sobie siebie, z namaszczeniem trzymającą smyczek w swojej dłoni, zgrabnie, delikatnymi ruchami pobudzając do życia melodie. Wiem w jakim wyrazie zastyga moja twarz. Znam każdy swój ruch, każdą emocję i minimalne nawet zawahanie.

Dziś już nie marzę o skrzypcach.
Ale gdy zamykam oczy, oplatam się tym samym drżeniem powietrza. Potrzebuję tych samych uniesień. Scena. 
Emocje.
Szpagat serca.
Złote pola.

Herbata smakuje jak nigdy. 
Spełnienie.
Sen.  
Drżysz.

 Ha, i dla mnie szafa stanowiła kiedyś schronienie. 
 Dziś
 Nie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

watch me as I am

Głowa pełna myśli. Obok herbata pachnąca zimą, mimo że w kalendarzu wiosna. Za oknem aura wciąż zimowa, więc i herbata wpasowuje się w tę konwencję. Jak dobrze jest wiedzieć dokąd iść. Gdzie zmierzać. Łatwo się zagubić. Ale ważne jest, żeby wciąż szukać swojej drogi, mimo chwilowego zwątpienia. Myślę, że znalazłam. Lekkość, jaką przy tym posiadam wskazuje mi, że podążam w dobrym kierunku. Ale i pracy przede mną sporo. Co cieszy. Dążenie do realizacji swoich planów, marzeń. Na jakiś czas zapomniałam czym są marzenia. Dziś je odnajduję. I szukam tego, co zwą szczęściem wszędzie dookoła siebie. Im bardziej szukam, tym więcej znajduję. Świat dziś cieszy bardziej niż kiedyś. Zachować beztroskość dziecka wraz z odpowiedzialnością dorosłego to dopiero jest sztuka. Sama beztroska może więcej zrobić złego niż przypuszczamy.

Palce w solonym karmelu.

Połowa lutego. Luty jest trudny. Mieszanina smaków.  Trochę jak solony karmel.  Lampka różowego wina i ja sama ze sobą. Takie spotkania są najbardziej owocne.  Jeszcze trochę ponad rok temu byłam w zupełnie innym miejscu. Jeszcze nie wiedziałam dokąd zmierzam i czego tak naprawdę chcę.  Dzisiaj błądzę trochę mniej.  Dotykam opuszkami palców swoich marzeń, trochę po omacku, a trochę z przeświadczeniem, że jest dobrze nawet gdy się gubię. Poszukiwanie siebie to zawsze właściwa droga. 

Odwaga.

Jestem odważna. Potrafię zaryzykować. Wyruszyć w samotną wędrówkę. Szukać kotów w schroniskach i uśmiechów na dachach. Bezczelnie się śmiać. I zrywać bez z krzaków. Boję się. Za każdym razem, gdy mam wyruszyć w drogę boję się tak bardzo, że moje palce drżą na samą myśl. Drżą ze strachu, ale i z podniecenia. Czasem szukam schronienia, a czasem sama wystawiam się na stracenie. A potem stracenie okazuje się ocaleniem. I tak ocalam się dzień po dniu, nie pozwalam sobie spocząć. Czasem przykucnę na chwilę, miesiąc, rok, może dwa. Wydawało mi się, że się schroniłam. Bezsilna. Potem wymiatam te koty z tego schroniska. Rozbijam resztki wazonów. Wylewam wodę. Kwitnie kalina. Kolejny rok. Słyszę wołanie. Czy to ty, mój miły, czy to echo w studni?